-Shon!Ty żyjesz,jak się czujesz?!-zaczął go wypytywać szatyn,nadal przerażony wczorajszym wydarzeniem,do końca nie wiedząc jak się zachować,co powiedzieć,co zrobić.Podekscytowane krzyki Luke'a,mimo,że nie aż tak głośne przyprawiły przyjaciela o ból ucha,każdy najmniejszy dźwięk odbijał mu się głośnym echem w uszach,nawet usłyszał skrzypnięcie krzesła,jak Luke z niego wstał,chociaż nigdy dotąd nie skrzypiało.
-Luke nie drzyj się tak.-szepnął zaciskając zęby z bólu,ponieważ nie mógł się ruszyć,by zatkać sobie uszy i choć trochę sobie pomóc.
-Co ty mówisz?Nie mówię wcale tak głośno.-spojrzał na niego zdziwiony przyjaciel i nawet takie zwykłe słowa głośno odbijały się w uszach Shona,jakby stał przy głośnikach,które grałyby na cały vol.-Nieważne,powiedz lepiej jak się czujesz?-zaczął go wypytywać,ale szatyn nie mógł już znieść tych odgłosów.
-Błagam cię Luke...szeptaj.-poprosił cicho nie mogąc wytrzymać rażącego bólu jaki czuł w całym ciele i do tego ten głośny dźwięk.Chłopak nie rozumiał,o co chodzi siedemnastolatkowi,ale zauważywszy,że naprawdę cierpi,nie chciał z nim dyskutować.Może ma jakiś uraz,przez który przez chwilę będzie słyszał głośniej?
-Z-zgoda..-powiedział już szeptem chłopak,na co Shon odetchnął z ulgą,bo nadal słyszał intensywnie jego dźwięk,ale nie do bólu.-Lepiej?-szepnął,na co ranny siedemnastolatek tylko pokiwał głową,nie mogąc nic więcej zrobić.
-Co się dokładnie wczoraj stało?-spytał próbując się jakoś powiercić,chcąc usiąść.Przyjaciel chcąc mu pomóc chwycił go za rękę i położył drugą na jego plecach,na co szatyn zareagował i krzyknął głośno z bólu,jaki intensywniej przeszywał jego ciało przez dotyk Luke'a,ale chłopak zrobił to szybko i sprawnie,dzięki czemu Shon tylko przez chwilę czuł mocniejszy ból przy sadzaniu,a potem mógł odetchnąć z ulgą.
-S-sam nie wiem..wiem tylko,że mam nowy koszmar senny..-szepnął Luke,nadal przerażony przypominając sobie wczorajszy wieczór.Cała odwaga jaką wczoraj miał przy bronieniu przyjaciół przed bestią dziś po prostu znikła.Te wszystkie drastyczne sceny,ta cała krew,ten widok wbijanych kłów bestii wielkich jak tasaki,albo kosy w ciało bliskiej sobie osoby..niczego nie mógł wymazać z pamięci,do tego świadomość,że potwór uciekł i może być w każdym miejscu w Dark hills.W tej chwili może właśnie rozszarpywać kolejne ofiary..niewinnych ludzi posiadających rodziny..żony,dzieci.A co jeśli w ogóle to dziecko?Które się zagubiło i którego szukała zmartwiona matka i ojciec,właśnie jest gryzione i rozrywane przez wielkiego,czarnego wilko-niedźwiedzia.Odrywa mu po kolei każdą kończynę od ciała,powodując tym samym większe cierpienie nastolatka,a potem delektując się po kolei każdym kawałkiem..każda z tych myśli była przerażająca i nie mogła wypaść Luke'owi z głowy.Równie dobrze to samo może się stać za niedługo z nimi.To że przeżyli to był cud,bestia już odgryzała Shon'owi ramie i tylko cudem udało mu się je zatrzymać,zaraz potem pewnie rzuciłaby się na Luke'a i mimo swojej całej odwagi nie miałby szans z bestią.Shon czekając na odpowiedź Luke'a zaczął się trochę wiercić niespokojnie,na co zareagował przyjaciel oderwany od swoich myśli.-Trzeba cię wziąć do szpitala,no już wstawaj.-zadecydował,wreszcie odzyskał logiczne myślenie,wczoraj był zbyt wstrząśnięty akcją,jaką widział,żeby pomyśleć,że jego przyjaciel potrzebuje pomocy medycznej.Zostało tylko jedno pytanie,co się stało z Rydian'em?W prawdzie uciekł,a bestia została z nimi,nie mogła mu zrobić krzywdy,ale czyy...to była jedyna bestia?Co jeśli jest ich więcej?!Luke nie mógł już znieść tych wszystkich myśli,co ma w głowie,lada chwila trafi do psychiatryka.Dostał jakiegoś szoku po tym co zobaczył,a obrazy za nic nie chciały mu wypaść z głowy.Zrobiłby wszystko,by teraz nie musieć tego wspominać..Chciał pomóc rannemu siedemnastolatkowi się podnieść,ale dla niego to był zbyt duży wysiłek i ból,ile tylko się starał nie potrafił wziąć się w garść i wstać.Był kompletnie bezsilny,pierwszy raz czuł się tak bezużyteczny w życiu.
-Luke,puść mnie..nie dam rady.-szepnął wykończony chłopak oddychając głęboko,przez przeszywający go wszędzie ból.-Zrobiłeś mi opatrunek?-zauważył po chwili,gdy zerknął na swoje obandażowane ramie.
-N-no tak,ale to nic.Tylko woda utleniona i bandaż,trzeba cię wziąć do szpitala.-odpowiedział chłopak,poważnie zmartwiony stanem zdrowia przyjaciela.Wczoraj widział jak jego ramie było rozrywane na strzępy,ledwo utrzymywało się reszty ciała,dziwił się,że jeszcze sztywno mu się utrzymuje przy barku.Shon chcąc zobaczyć ranę,ponieważ wczoraj był bezsilny i nieomal mdlał w pysku potwora nie potrafi opanować sytuacji i czegokolwiek w ogóle zobaczyć,nie miał pojęcia co się dzieje,gdyby nie był jeszcze świadom,gdy bestia wgryzła się w jego ramie nie miałby pojęcia,że nastała taka sytuacja,rozwinął bandaż.Jednak to co zobaczył,nie było tym czego się spodziewał,bo nie zobaczył NIC.Kompletnie nic.Ramie było idealnie czyste,jakby taka sytuacja nie miała w nocy miejsca,ani kapki zaschniętej krwi,czy choćby..zadrapania?Nic.Obydwaj chłopcy patrzyli na ramie szatyna zszokowani,to było jeszcze ,,straszniejsze'' niż ta bestia wczoraj.Ale jak to mogło się stać?Luke dałby sobie rękę uciąć,że widział na własne oczy jak wielki wilk rozszarpuje ramię jego przyjaciela na strzępy.Więc jak?...Zszokowany chłopak natychmiast rozwinął drugi bandaż na brzuchu,by zobaczyć,czy tam też nie ma rany.Niczego nie było.Cztery głębokie zadrapania zniknęły,nawet blizny,zero krwi.Jak?!
-A-a-a możee to był sen?-spytał niepewnie Shon,nie mając pojęcia,co powiedzieć w tej sytuacji.
-To czemu jesteś taki obolały?-odparł Luke,który też nie potrafił tego w żaden sposób wyjaśnić.No właśnie.Czemu w ogóle Shon był taki obolały,skoro nie miał żadnych ran?Chociaż jego ból nie brał się z ran,a bardziej z mięśni,był tak mocny,że chłopiec był bezsilny.Luke również postanowił sprawdzić swoją ranę,ale gdy zdjął koszulkę na jego ramieniu rany nie zniknęły.Wciąż były tam cztery krwawe linie,na szczęście nie tak głębokie jakie były wcześniej u Shona na brzuchu,więc dlaczego te zniknęły po jednej nocy,po zaledwie KILKU GODZINACH,a u chłopaka nadal były?!Nie twierdził,że szybko się zgoją,ale nie miał też pojęcia,że nagle zniknął takie poważne rany na ciele przyjaciela!!O co tu w ogóle chodziło?!To było przerażające,chłopak zamiast cieszyć się,że żyje i nawet nie ma zadrapania po tak ostrej bójce,jest wręcz przerażony!Długo siedzieli w milczeniu,nie wiedząc,co powiedzieć i próbując myśleć nad logicznym rozwiązaniem,ale spójrzmy prawdzie w oczy..w tym było zero logiki!Ogromny czarny wilk przypominający niedźwiedzia?Głębokie na paręnaście centymetrów rany,czy rozszarpane mięśnie,które goją się zaledwie w kilka godzin?Gdzie tu logika?!Co jeszcze im się w takim razie przydarzy?!Ich cisze przerwał głos mamy Shona zza drzwi,która informowała syna,że wychodzi już do pracy,co musiało oznaczać,że jest wcześnie,bo jego mama zwykle wychodziła na szóstą.Luke spojrzał na Shona znacząco,jego wzrok mówił,że muszą jej powiedzieć,komukolwiek dorosłemu powiedzieć,co im się przydarzyło,bo to było chore!Albo najlepiej pojechać do szpitala.Bo to jest nie możliwe,że jakaś bestia rozszarpuje ciało chłopaka na strzępy,potem nagle znika,potem też nagle znikają te rany,ale zostaje ból?Jakby nie było sytuacji.No właśnie,nie mają dowodów,to kto im w to uwierzy?A rany Luke'a?Mogą równie dobrze powiedzieć,że to kot,bo one nie były tak groźne,jak rany,które zniknęły u szatyna.
-Nie mów mojej mamie.-stanowczo powiedział mu chłopak,odpowiadając na spojrzenie przyjaciela.-Nie mówmy nikomu,po prostu zapomnijmy.-Dopowiedział po chwili,bo nie miał pojęcia już co zrobić,nie udowodnią nikomu,że wydarzenie miało miejsce,są cali i żyją,bestia gdzieś zniknęła,jeszcze wszystko się może wydarzyć,ale co tu robić?Nie pamiętają miejsca,gdzie to się stało,nie znają tak dobrze lasu,Rydian ich tam zaprowadził.A właśnie..a co z Rydianem?Wtedy uciekł,prawda?Ale czy przeżył,co on teraz o tym myśli?
-Jak to ,,zapomnijmy''?!Czy ty sądzisz,że ja dam radę zapomnieć o takim przeżyciu?!O sytuacji,w której omal nie zginęliśmy!Ja będę miał traumę do końca życia,a ty każesz mi zapomnieć?!!-uniósł się Luke,zszokowany decyzją przyjaciela.Widział jak jakiś potwór rozszarpuje jego przyjaciela NA WŁASNE OCZY,zaatakował tego potwora w obronie przyjaciela,omal bestia nie ZABIŁA ICH OBU,a on ma ZAPOMNIEĆ?!
-Nie krzycz tak!-jęknął chłopak zamykając oczy z bólu i rękami zatykając sobie uszy.Wszystko słyszał dziesięć razy głośniej niż powinien,więc taki krzyk był dla jego uszu cierpieniem.
-Widzisz?!Masz nawet jakiś efekt uboczny tego ataku!Nie mam pojęcia czemu słyszysz i czujesz wyraźniej zapach,ale to nie jest normalne..i ten cały twój ból,i te rany,które zniknęły...Shon,czy ty serio uważasz,że uda mi się tak po prostu zapomnieć?To nie jest normalne!-powiedział oszalały chłopak,nie wiedział jak to wyjaśnić,ani co o tym myśleć,więc zaczął myśleć,że może powoli mu odbija?
-A masz lepszy pomysł!?-krzyknął chłopak,też nie wiedział,co na to wszystko powiedzieć.Tak,to NIE było normalne,ale co mają zrobić?No co?!Pójdą z tym może do psychologa?I co im powie?Wyśmieje ich,uzna za niezrównoważonych psychicznie,zwłaszcza,że nie mają dowodów,może wyśle nawet do jakiegoś psychiatryka i każdy zapomni o sprawie,a wielki wilk nadal będzie atakował ludzi.Nie mogą go powstrzymać,nawet nie chcą,bo się za bardzo boją,ale też nie mogą powiedzieć o tym nikomu,bo to nic nie zmieni.Więc czy nie najlepiej jest chociaż spróbować zapomnieć?Ten ,,supersłuch'' i węch,to na pewno tylko przez chwilowe otępienie po ataku na chłopaka,z czasem minie.Podobnie jak ból i o wszystkim się zapomni,więc niech już żyją normalnie.Jakby tego nie było.Bo skoro nie ma na to dowodów,to tego nie było.Luke chwile zastanawiał się nad słowami chłopaka i po dłuższej chwili doszedł do wniosku,że ma rację.Kto im uwierzy?Kto im pomoże?Może już nigdy nie spotkają wilka?OBY.Więc czemu nie mają żyć normalnie?Skoro nawet nie ma ran,a oni już po prostu nie chcą dociekać czemu i nic nikomu nie jest,lepiej dać temu spokój.Z czasem zapomną i będzie lepiej,niech spróbują od dziś.Na pewno to będzie trudne,takie przeżycie...nie mal otarli się o śmierć,a jeden z nich widział,jak wilk omal nie zabił drugiego...ale skoro oboje są cali,Shon jest tylko ,,trochę'' obolały,to lepiej dać temu już spokój..
Poczekali tylko jeszcze,a Shon się pozbiera,a potem dopiero wyszli do szkoły.Szatyn nadal nie czuł się za dobrze,nie miał takiej władzy nad kończynami i czuł się osłabiony,oraz nadal strasznie obolały,ale było przynajmniej trochę lepiej niż rano,a nie mogli opuścić lekcji już pierwszego dnia,więc chłopak zmusił się do wstania i ogarnięcia,mimo że kosztowało go to wiele wysiłku i bólu,ale był bardziej wytrzymały niż zwykle i dał radę.
-To co Luke..dziś próbujemy przystąpić do drużyny?-zaczął temat po drodze Shon,na co Luke spojrzał na niego zszokowany jego pytaniem.Po takiej akcji,w której nie mal otarli się o śmierć i takich przeżyciach on myśli o rugby?!Poza tym jest cały obolały,po obrażeniach jakie zadał mu potwór,powinni iść do szpitala i na policje,nie do szkoły,a on chce jeszcze próbować dostać się do drużny?!A no tak..mieli zapomnieć i spróbować żyć normalnie.Shon właśnie próbuje..Ale nawet jeśli są przecież za słabi...Luke zamiast wyrazić swoją opinię o tym,jak bardzo odbiło Shon'owi skomentował to inaczej,bo przecież mieli już nie poruszać tematu wilka.
-Serio?Jesteś tego pewien?Przecież wiesz,że jesteśmy kiepscy...do tego źle się czujesz..-powiedział troskliwie,ponieważ nie dało się ukryć,że troszczył się o przyjaciela.Widział na własne oczy,jak omal nie zostaje rozerwany na strzępy...znają się od pierwszej klasy podstawówki,są dla siebie jak bracia.Ciężko by mu było stracić takiego przyjaciela,z którym dzieli wszystko.
-Wczoraj mówiłeś co innego.-odparł ponuro szatyn,nie zważając w ogóle na to,że ledwo przeżył,tak jakby miał to wszystko gdzieś.Ten ton nie spodobał się jego przyjacielowi,więc zatrzymał go na chodniku.
-Ale wczoraj to była inna sytuacja.Cholera Shon!Nie potrafię tak udawać,więc jak ty to robisz?Czy tobie odbiło?-westchnął patrząc na niego,jak chłopak to robił?Omal przeżył i już udaje,że wszystko w porządku,Luke nie miał takich obrażeń,a teraz boi się przez to własnego cienia i ma traumę do końca życia..-Nie potrafię tak..Ledwo uszliśmy z życiem,ty byłeś przekąską dla potwora,a ja drapakiem..jak ty to robisz?-spytał po chwili roztrzęsiony,nie mógł uwierzyć w to,że przyjaciel tak po prostu ma to gdzieś,kiedy on sam się po prostu przeraźliwie boi,nie potrafi wyjaśnić wiele sytuacji z tym związanych,więc jego strach się potęguje,a on?Tak po prostu ma to gdzieś i chce grać w rugby?!...
-Nie rozmyślam o tym tak,jak ty.-odparł spokojnie szatyn kładąc mu rękę na ramię,by go uspokoić.-Znasz przysłowie,że ,,człowiek nieświadomy jest zawsze szczęśliwy''?Dotąd nie wiedzieliśmy,że takie zwierze w ogóle istnieje i nasze jedyne problemy to była szkoła,teraz wiemy,że zagraża życiu wielu ludziom i jesteśmy przerażeni.Wolę uchować się w niewiedzy,nie rozmyślać o tym,nie dociekać dlaczego moje rany od tak zniknęły,skąd ta bestia się wzięła i dlaczego teraz o wiele lepiej słyszę,widzę i czuję zapachy,bo nie znając odpowiedzi,fakt jestem ciekawy,ale szczęśliwy.Wolę nie znać tej prawdy,skoro jest taka przerażająca,rozumiesz mnie?-spytał,próbując uspokoić przyjaciela,sam przeraźliwie się bał,ale chociaż próbował nie rozmyślać nad tym,co się stało,niż żyć w strachu.Nie chciał pozwolić,by takie wydarzenia wpłynęło na jakieś życie.Przeżyli.Powinni się cieszyć,a nie być przerażeni,że zaraz znowu coś się stanie,co ich prawie zabije.Szatyn pokiwał tylko głową na znak,że rozumie i wziął głęboki oddech,by się uspokoić,co mu wcale za wiele nie pomogło,ale tak jak Shon próbował już o tym nie myśleć i nie poruszać tego tematu.Oboje już spokojnie szli w stronę szkoły,jednak nie panowała między nimi taka atmosfera jak zawsze.Nie śmiali się,nie gadali o bzdurach,czy nawet nie zamartwiali tak szkołą,oboje szli przerażeni,tylko po prostu jeden potrafił to lepiej maskować,a drugi gorzej.Gdy weszli do szkoły akurat zadzwonił dzwonek na lekcje,co bardzo niekorzystnie wpłynęło na Shona,ponieważ ucierpiał na tym jego wrażliwy słuch,wysoki dźwięk dzwonka obijał się o bębenki chłopaka,jakby chciał je przebić,czuł straszliwe mocne kłucie w uchu,jakby zaraz bębenek miał zostać rozerwany.Zaczął krzyczeć głośno z bólu i zatkał sobie mocno uszy,przymykając oczy i zaciskając mocno zęby,osunął się pomału o szafki na podłogę.Ta męczarnie trwała trzy niekończące się minuty i chłopak czuł,jakby właśnie stracił słuch,był otępiały i oszołomiony,jakby właśnie zjadł jakiś proszek nasenny.Oczywiście nie zabrakło widzów całego zdarzenia,czyli uczniów,którzy zszokowani przyglądali się jego zachowaniu,jednak nie byli na tyle inteligentni,by pomóc,tylko niektórzy nawet się śmiali.Luke przyglądał się temu wszystkiemu również zszokowany,jak ma zapomnieć o tym wieczorze,skoro efekty jego nadal oddziałują na Shona,najgorsze jest to,że nawet nie wiadomo czemu,ale Luke mimo wszystko musiał pomóc przyjacielowi,więc gdy dzwonek przestał dzwonić pomógł mu wstać i wziął jego rękę za barki i szyję,by pomóc mu przejść w cichsze miejsce.
-Onn..ma bardzo wrażliwe bębenki.Zaprowadzę go do higienistki.-wyjaśnił szybko Luke,na byle co,by uczniowie przestali się im przyglądać i śmiać.Mimo,że okrutny dzwonek przestał dzwonić Shon nadal nie mógł znieść tego hałasu gadających ze sobą uczniów,do tego wszystkie dźwięki odbijały się echem po całych ścianach szkoły,co wprawiało chłopaka w większe otępienie i bezsilność,nie wiedział nawet co robi i czy właśnie idzie o własnych siłach,czy przyjaciel już go po prostu ciągnie,widział niewyraźne zamazy i słyszał tylko różne mieszane dźwięki odbijające się wszędzie echem po szkole i po jego głowie,nie kontrolował tej mieszanki,do tego te wszystkie zapachy mieszające się ze sobą,nie potrafił dokładnie ustalić co to za zapachy i skąd dokładnie są,bo wszystko tak mieszało mu się w głowie.Uspokoił się dopiero 20 minut po tym,jak Luke zaprowadził go do komórki sprzątacza,na mopy i miotły,bo panował tam spokój i cisza,a na korytarzu również ucichły głosy,bo zaczęła się lekcja.Teraz mógł dokładnie wybadać,co dzieje się w danej sali,ale zapachy wciąż mu się ze sobą mieszały,co przyprawiało go o mdłości.
-Stary już ci lepiej?-spytał go troskliwie przyjaciel,na co Shon tylko pokiwał głową oddychając głęboko po takim ataku.-Nadal tak dobrze słyszysz?Czemu te twoje zmieszanie się zmysłów nie mija?-spytał,nie mogąc tego zrozumieć.Dobra,może zapomnieć o całym zdarzeniu,może i o tym,że zmysły przyjaciela były rano dużo ostrzejsze,ale czemu tak długo to trwa?Oboje sądzili,że to jakieś otępienie po ataku,że mózg nie reaguje jeszcze dobrze i wyostrza wszystko.O co chodzi?Co się tu dzieje?!Pytaniom nie było końca,jak można tak łatwo o tym zapomnieć?!
-Nie wiem stary..ale mieliśmy o tym nie gadać.-powiedział cicho szatyn próbując wyrównać swój oddech,co nie było łatwe,bo wszystkie zapachy jakie czuł mu w tym przeszkadzały.
-Jak mam do cholery o tym nie gadać,skoro omal na korytarzu przez to zemdlałeś?!-uniósł się Luke.To nie było normalne i on ma tak po prostu to zignorować i zapomnieć?!Czy każdy normalny człowiek tak by zareagował?!-To nie jest normalne,nie rozumiesz?To co się z tobą dzieje!
-Przestań!Mieliśmy zamknąć tą sprawę!
-Jak mam o tym nie gadać,skoro to się dzieje cały czas!Jak mam zapomnieć,skoro ciągle masz jakieś odpały i każesz mi szeptać,bo masz wrażliwszy słuch niż zwykle!Jak?!TO NIE JEST NORMALNE!
-Luke,rozumiem!Ale tłumaczyłem ci to już,nie chcę o tym myśleć,rozumiesz?!Nie chcę,boję się!-zaczęli po sobie krzyczeć,Luke nie mógł tak łatwo zapomnieć tej nocy,a Shon tym bardziej mu wcale w tym nie pomagał,za to drugi szatyn chciał zapomnieć i przychodziło mu to łatwiej,bo po prostu się bał pomyśleć,co się z nim dzieje.
-A ja się nie boję?!Jakaś krwiożerca bestia lata sobie po okolicy,wczoraj omal nas nie zabiła,z czego ty jak widać wyszedłeś bez szwanku do tego z jakimiś...,,supermocami'',czy to ma według ciebie jakiś sens?!?-krzyknął Luke,lekko spanikowany,ale też zły na kolegę,że nie potrafi go zrozumieć.Przecież sam był przerażony!I właśnie przez to nie potrafił o tym myśleć,nie potrafił przestać myśleć jakie niebezpieczeństwo na nich czyha.
-Wiesz co,mam to wszystko gdzieś!Chcę żyć normalnie,nie musząc się codziennie obawiać,że coś mnie zabije,albo że ze mną jest coś nie tak,już wystarczy,że w szkole sobie nie radzimy!Mam swoje priorytety i teraz jest nim dostanie się do szkolnej drużyny,a nie chowanie się przed wilkiem i czekanie na śmierć!-krzyknął zły,mając już dość zamartwiania się i marudzenia przyjaciela i zostawiając go samego wyszedł ze schowka i poszedł prosto na lekcje.Luke nie był zadowolony z decyzji podejmowanych przez chłopaka i zlewania sytuacji,poza tym zauważył,że Shon stał się agresywniejszy ii bardziej nerwowy,ale to może tylko z powodu stresu i obaw przed bestią,każdy reaguje inaczej.Shon jak widać próbuje ukryć strach i o tym nie myśleć,co mu marnie wychodzi i zaczyna się z obawy wyżywać na innych,ale Luke'owi cały czas to nie pasowało.Niech się po prostu przyzna,że też przeraźliwie się boi i chce coś z tym zrobić,to razem coś wymyślą,a nie od tak zapomnieć.Przecież to nierealne i to gorsze wyjście z sytuacji!Drugi szatyn po chwilach rozmyśleń również postanowił wrócić do klasy.
Shon bardzo męczył się na wszystkich lekcjach i za każdym razem,gdy zadzwonił dzwonek,różne przemieszczające się zapachy przybierały go o mdłości,nauczyciele za głośno mówili,słyszał każdy najcichszy szept w klasie,każdy oddech ucznia przebywającego z nim w klasie,bądź przemieszczającego się obok na korytarzu,każde bicie serca,które słyszał tak głośno jakby ktoś grał na bębnach równą,ciągłą,niekończącą się melodię,słyszał najmniejsze drganie wyciszonego telefonu,gdy ktoś dzwonił do jednego z uczniów na lekcji,ale tego było tyle,że wszystko mu się mieszało,więc nie potrafił określić skąd dochodzą różne dźwięki,ale słyszał wszystko.Dla niektórych może by to była fajna umiejętność.Podsłuchiwać mamę,by dowiedzieć się jaki prezent ci kupi,nauczyciela,który sprawdza twój sprawdzian i daje ocenę,dziewczynę,bądź chłopaka,który/a ci się podoba,by dowiedzieć się,co o tobie myśli,ale wiąże się też z tym odpowiedzialność i akurat dla takiego Shona to było uciążliwe,skoro wszystkie dźwięki i zapachy mu się mieszały.Jednak nie tylko to się w nim zmieniło.Luke miał racje,był jakby agresywniejszy?Silniejszy,zwinniejszy,szybszy?Czego dowiódł na eliminacjach do zespołu rugby,pierwszy raz udało mu się rzucić do bramki i to w jakim stylu!Przebijał wszystkich zawodników i odpychał barkami,tak,że wywracali się i nie potrafili wstać,albo robili sobie krzywdę,był najszybszy z zawodników,zadziwiająco szybki i bardzo silny,jak i też zwinny,nikt nigdy nie podejrzewał,że Shon,szkolny kozioł ofiarny może taki być!Luke też przyszedł na te eliminacje,ale tylko,żeby popatrzeć,bo był tak wtrząśnięty po tym ataku,że nie dałby rady grać i odebrało mu to pewność siebie,zdecydował,że musi jeszcze dziś poćwiczyć,ale również był w szoku,gdy zobaczył co Shon wyczynia na boisku.Trener od razu go przyjął do głównego ataku,sam się sobie dziwiąc,bo przecież to Shon!Ile razy już próbował się dostać i sam zawsze dostawał..a tu proszę,jaka miła niespodzianka i zrobił to sam!Bez pomocy Rydiana,czy kogokolwiek.Udowodnił sobie,że potrafi!Właśnie,propo Rydiana...chłopak schodząc z boiska po eliminacjach zauważył go siedzącego na ławce.Jednak żyje,ale co się wczoraj stało z nim takiego?Postanowił do niego podejść,żeby z nim pogadać,ale nic nie udało mu się wskórać,ponieważ brunet był panicznie przerażony od wczorajszego ataku,co go kompletnie paraliżowało,jego koledzy powiedzieli,że zachowywał się dzisiaj jak zombie.Nic nie mówił,tylko patrzył przed siebie z tym lękiem w oczach i cały dzień miał nierówny oddech,jakby panicznie się bał,że ten potwór też tu przyjdzie,więc szatyn nie mógł nic z nim wskórać,ale chciał mu pomóc.
-Słuchaj Rydian,wiem,że mi nie odpowiesz,ale mnie słyszysz.Wiem,że to trudne,ale spróbuj nie myśleć o tym,co się działo.I nie mów nic nikomu,ja dziś pójdę do lasu,by to sprawdzić i zbadać sprawę,wszystkiego się dowiem.-szepnął do niego,na co chłopak był tylko wstanie pokiwać głową,nie można ukryć,że jak widać przejście do drużyny wywołały w chłopaku odwagę i pewność siebie.Kiedy odchodził z boiska jego przyjaciel do niego podbiegł,spytać się po co rozmawiał z rugbystą,Shon był tak szczęśliwy,że dostał się do drużyny,że nie potrafił gniewać się na przyjaciela.
-Rydian kompletnie nie łapie kontaktu ze Światem,jest tak przerażony,że aż sparaliżowany ze strachu,nie może mówić,boi się poruszyć..-opowiedział mu nastolatek idąc powoli już z Luke'iem w stronę domu.
-No to tak jak my,dziwne,że my to znosimy lepiej,skoro Rydian uciekł,a to MY prawie zginęliśmy.-zastanawiał się głośno Luke.Shon nic mu na to nie odpowiedział,szatyn wiedzieł jakie jest zdanie Shona na ten temat.Zapomnieć.Jednak chłopak po dłuższych rozmyśleniach przerwał chwilę ciszy,musiał coś powiedzieć przyjacielowi,chociaż wiedział,że mu się to nie spodoba.
-Zamierzam tam dzisiaj wrócić i dowiedzieć się,co to było.-powiedział,nie patrząc na niego.
-Że co?Odbiło ci?!-Luke od razu się uniósł,przecież on rozum postradał!Mógł zginąć i jeszcze tam wraca po dokładkę?!-Słuchaj,raz ci się udało ujść z życiem przez przypadek,nie kuś losu!
-Musimy to sprawdzić!Ta bestia zagraża ludziom!-chłopak stawiał na swoim.
-My?!Jak to ,,my''?!No właśnie,czyli nam też!Chyba cię powaliło,nie namówisz mnie,bym ryzykował życie,by dowiedzieć się,co nas omal nie zabiło i pewnie zrobi to znowu,gdy tam wrócimy,ale już nie będziemy mieli tyle szczęścia.Sam mówiłeś,że trzeba zapomnieć!-Luke pod żadnym pozorem nie chciał tam iść i za nic nie dałby się przekupić przyjacielowi,mimo,że to jego brat,tym razem się na to nie pisze.Od wczorajszego wieczoru boi się panicznie tego lasu,przez mutanta,który tam żyje i nie zamierza do niego wracać.-Tak nagle się zrobiłeś taki odważny i pewny siebie,myślisz,że jak się dostałeś do drużyny to możesz góry przenosić?-zakpił chłopak,próbując mu też tym samym odradzić pójście.
-Cholera Luke,mówiłem,ale nie chcę,by były kolejne ofiary,przecież...-tłumaczył,ale po chwili przerwał słysząc ostatnie słowa przyjaciela i zastanawiając się nad nimi.-Czy ty jesteś zazdrosny?-spytał oburzony,bo tak brzmiała jego wypowiedź.Jakby zazdrościł kumplowi,że udało się mu o własnych siłach dojść do drużyny,a nie przekrętem,tak jak chciał Luke.
-Że ja?Niby czego miałbym ci zazdrościć,idioto próbuje cię ratować!Po lesie biega wielki,czarny mutant,a ty mu się szykujesz pod zęby!-szatyna uraziły podejrzenia przyjaciela,jak on mógł pomyśleć,że Luke mu zazdrości,kiedy próbował go chronić,by go nie stracić..Od czasu tego ataku nocnego,nie tylko stał się bardziej pewny siebie i uzyskał te wszystkie supermoce,ale i stał się bardzo arogancki..
-Wiesz co,nie spodziewałem się tego po tobie..-odpowiedział tylko i skręcił w boczną ulicę,by iść inną drogą do domu,bez Luke'a,był całkowicie omamiony swoją siłą i przewagą,nie chciał w ogóle słuchać chłopaka.
-A ja nie spodziewałem się,że będzie z ciebie taki bezmyślny dupek!-zawołał za nim zły Luke i poszedł przed siebie,ignorując już go.Jak on mógł go o takie coś osądzać,kiedy jeszcze on chce go chronić?!Nigdy mu niczego nie zazdrościł,nawet gdy Shon był w czymś lepszy od Luke'a,zawsze z całej siły go popierał i cieszył się razem z nim.Jak brat.A dziś?Kompletnie mu odbiło..co się z nim dzieje?...
Ale tak jak Shon obiecał,tak też nie zważając na słowa przyjaciela wrócił do tego lasu.Na początku opętał go strach i sparaliżował na kilkanaście minut,bo chłopak przypomniał sobie przerażające chwile,w których otarł się o śmierć.Ale szedł dalej.Rozpoznawał każde drzewo,obok którego wczoraj przeszli,a może to ten znajomy,ludzki zapach,który tak szczelnie trzymał się drzew?Wszystko widział tak wyraźnie,słońce delikatnie prześwitujące między koronami liści,słyszał każdy najmniejszy szum wiatru,każde trzeszczenie gałązek pod sobą,ćwierkanie ptaków,nawet tych w głębi lasu,tupot myszy polnej,gdzieś pod ziemią i jej oddech!Widział wszystko tak przejrzyście,widział każdą najmniejszą mróweczkę podróżującą po korze pnia,delikatne kropelki rosy na trawie,każde małe żabki maskujące się w mchu.To było niesamowite.Jakby wkroczył do magicznej krainy,na początku czuje się strach i obawę przed tym,co się zobaczy,a potem przygląda się z fascynacją światu.Mimo wczorajszych wydarzeń tu o dziwo czuł się...dobrze.Jak w..domu?Ironią jest to,że nawet bezpiecznie!Udało mu się w końcu dojść na miejsce wczorajszej katastrofy,na liściach przed nim rozpoznał swoją krew,od razu się wzdrygł na jej widok i odsunął kawałek,bo mimo tego pięknego miejsca,nadal miał traumę po wczorajszym ataku.Nadal nie opracował planu,jak ma to wszystko w ogóle rozegrać.Przyszedł dowiedzieć się,co tu się dokładnie stało,skąd się wziął potwór i dlaczego ich zaatakował,a potem uciekł widząc światło.Przecież potwór mu sam tego nie powie,a nawet nie chce go spotkać nawet jeśli.Może najlepiej zadzwonić po policję?No ale Luke miał rację,co im powie?Uznają,że mu odbiło,chociaż na trawie jest jego krew..To dowód,że może mieć racje,nie mocny,ale zawsze dowód.Czy powinien sam poszukać tego potwora?Ale na co mu on?Jedynie może,by mu się bliżej przyznać.Jego przemyślenia niestety przerwał jakiś ruch i chłopak,gdy się odwrócił.bo usłyszał kogoś za sobą i z resztą też poczuł,zobaczył dorosłego mężczyznę,półnagiego,paradował tylko w krótkich spodenkach.Zjawił się znikąd,ale widać było po jego mięśniach na torsie,że musi być bardzo wysportowany,jednak wyglądał dość młodo,może na dwadzieścia parę lat..
-Ładna pogoda,prawda?-odezwał się grubym głosem,jak gdyby nigdy nic,gdyby to było normalne,że mężczyźni pojawiają się znikąd w samym spodniach i biegają tak po lesie.Chłopak nieco przestraszony i mocno zdezorientowany odsunął się trzy kroki do tyłu,na co mężczyzna zaśmiał się pod nosem.-Wszystko jest takie przejrzyste,co?Różne zapachy wiszą w powietrzu,kolory wirują mieszając się ze sobą,w oddali słychać ptaki..-mówił i to mówił to w taki sposób,jakby wiedział o dziwnych,nowych zdolnościach chłopaka,co przeraziło go nieco.
-Kim jesteś?-spytał,nie wiedząc jak ma skomentować tą dziwną sytuację.
-Pytanie powinno brzmieć,kim TY jesteś...A jesteś wilkołakiem.
-Luke,puść mnie..nie dam rady.-szepnął wykończony chłopak oddychając głęboko,przez przeszywający go wszędzie ból.-Zrobiłeś mi opatrunek?-zauważył po chwili,gdy zerknął na swoje obandażowane ramie.
-N-no tak,ale to nic.Tylko woda utleniona i bandaż,trzeba cię wziąć do szpitala.-odpowiedział chłopak,poważnie zmartwiony stanem zdrowia przyjaciela.Wczoraj widział jak jego ramie było rozrywane na strzępy,ledwo utrzymywało się reszty ciała,dziwił się,że jeszcze sztywno mu się utrzymuje przy barku.Shon chcąc zobaczyć ranę,ponieważ wczoraj był bezsilny i nieomal mdlał w pysku potwora nie potrafi opanować sytuacji i czegokolwiek w ogóle zobaczyć,nie miał pojęcia co się dzieje,gdyby nie był jeszcze świadom,gdy bestia wgryzła się w jego ramie nie miałby pojęcia,że nastała taka sytuacja,rozwinął bandaż.Jednak to co zobaczył,nie było tym czego się spodziewał,bo nie zobaczył NIC.Kompletnie nic.Ramie było idealnie czyste,jakby taka sytuacja nie miała w nocy miejsca,ani kapki zaschniętej krwi,czy choćby..zadrapania?Nic.Obydwaj chłopcy patrzyli na ramie szatyna zszokowani,to było jeszcze ,,straszniejsze'' niż ta bestia wczoraj.Ale jak to mogło się stać?Luke dałby sobie rękę uciąć,że widział na własne oczy jak wielki wilk rozszarpuje ramię jego przyjaciela na strzępy.Więc jak?...Zszokowany chłopak natychmiast rozwinął drugi bandaż na brzuchu,by zobaczyć,czy tam też nie ma rany.Niczego nie było.Cztery głębokie zadrapania zniknęły,nawet blizny,zero krwi.Jak?!
-A-a-a możee to był sen?-spytał niepewnie Shon,nie mając pojęcia,co powiedzieć w tej sytuacji.
-To czemu jesteś taki obolały?-odparł Luke,który też nie potrafił tego w żaden sposób wyjaśnić.No właśnie.Czemu w ogóle Shon był taki obolały,skoro nie miał żadnych ran?Chociaż jego ból nie brał się z ran,a bardziej z mięśni,był tak mocny,że chłopiec był bezsilny.Luke również postanowił sprawdzić swoją ranę,ale gdy zdjął koszulkę na jego ramieniu rany nie zniknęły.Wciąż były tam cztery krwawe linie,na szczęście nie tak głębokie jakie były wcześniej u Shona na brzuchu,więc dlaczego te zniknęły po jednej nocy,po zaledwie KILKU GODZINACH,a u chłopaka nadal były?!Nie twierdził,że szybko się zgoją,ale nie miał też pojęcia,że nagle zniknął takie poważne rany na ciele przyjaciela!!O co tu w ogóle chodziło?!To było przerażające,chłopak zamiast cieszyć się,że żyje i nawet nie ma zadrapania po tak ostrej bójce,jest wręcz przerażony!Długo siedzieli w milczeniu,nie wiedząc,co powiedzieć i próbując myśleć nad logicznym rozwiązaniem,ale spójrzmy prawdzie w oczy..w tym było zero logiki!Ogromny czarny wilk przypominający niedźwiedzia?Głębokie na paręnaście centymetrów rany,czy rozszarpane mięśnie,które goją się zaledwie w kilka godzin?Gdzie tu logika?!Co jeszcze im się w takim razie przydarzy?!Ich cisze przerwał głos mamy Shona zza drzwi,która informowała syna,że wychodzi już do pracy,co musiało oznaczać,że jest wcześnie,bo jego mama zwykle wychodziła na szóstą.Luke spojrzał na Shona znacząco,jego wzrok mówił,że muszą jej powiedzieć,komukolwiek dorosłemu powiedzieć,co im się przydarzyło,bo to było chore!Albo najlepiej pojechać do szpitala.Bo to jest nie możliwe,że jakaś bestia rozszarpuje ciało chłopaka na strzępy,potem nagle znika,potem też nagle znikają te rany,ale zostaje ból?Jakby nie było sytuacji.No właśnie,nie mają dowodów,to kto im w to uwierzy?A rany Luke'a?Mogą równie dobrze powiedzieć,że to kot,bo one nie były tak groźne,jak rany,które zniknęły u szatyna.
-Nie mów mojej mamie.-stanowczo powiedział mu chłopak,odpowiadając na spojrzenie przyjaciela.-Nie mówmy nikomu,po prostu zapomnijmy.-Dopowiedział po chwili,bo nie miał pojęcia już co zrobić,nie udowodnią nikomu,że wydarzenie miało miejsce,są cali i żyją,bestia gdzieś zniknęła,jeszcze wszystko się może wydarzyć,ale co tu robić?Nie pamiętają miejsca,gdzie to się stało,nie znają tak dobrze lasu,Rydian ich tam zaprowadził.A właśnie..a co z Rydianem?Wtedy uciekł,prawda?Ale czy przeżył,co on teraz o tym myśli?
-Jak to ,,zapomnijmy''?!Czy ty sądzisz,że ja dam radę zapomnieć o takim przeżyciu?!O sytuacji,w której omal nie zginęliśmy!Ja będę miał traumę do końca życia,a ty każesz mi zapomnieć?!!-uniósł się Luke,zszokowany decyzją przyjaciela.Widział jak jakiś potwór rozszarpuje jego przyjaciela NA WŁASNE OCZY,zaatakował tego potwora w obronie przyjaciela,omal bestia nie ZABIŁA ICH OBU,a on ma ZAPOMNIEĆ?!
-Nie krzycz tak!-jęknął chłopak zamykając oczy z bólu i rękami zatykając sobie uszy.Wszystko słyszał dziesięć razy głośniej niż powinien,więc taki krzyk był dla jego uszu cierpieniem.
-Widzisz?!Masz nawet jakiś efekt uboczny tego ataku!Nie mam pojęcia czemu słyszysz i czujesz wyraźniej zapach,ale to nie jest normalne..i ten cały twój ból,i te rany,które zniknęły...Shon,czy ty serio uważasz,że uda mi się tak po prostu zapomnieć?To nie jest normalne!-powiedział oszalały chłopak,nie wiedział jak to wyjaśnić,ani co o tym myśleć,więc zaczął myśleć,że może powoli mu odbija?
-A masz lepszy pomysł!?-krzyknął chłopak,też nie wiedział,co na to wszystko powiedzieć.Tak,to NIE było normalne,ale co mają zrobić?No co?!Pójdą z tym może do psychologa?I co im powie?Wyśmieje ich,uzna za niezrównoważonych psychicznie,zwłaszcza,że nie mają dowodów,może wyśle nawet do jakiegoś psychiatryka i każdy zapomni o sprawie,a wielki wilk nadal będzie atakował ludzi.Nie mogą go powstrzymać,nawet nie chcą,bo się za bardzo boją,ale też nie mogą powiedzieć o tym nikomu,bo to nic nie zmieni.Więc czy nie najlepiej jest chociaż spróbować zapomnieć?Ten ,,supersłuch'' i węch,to na pewno tylko przez chwilowe otępienie po ataku na chłopaka,z czasem minie.Podobnie jak ból i o wszystkim się zapomni,więc niech już żyją normalnie.Jakby tego nie było.Bo skoro nie ma na to dowodów,to tego nie było.Luke chwile zastanawiał się nad słowami chłopaka i po dłuższej chwili doszedł do wniosku,że ma rację.Kto im uwierzy?Kto im pomoże?Może już nigdy nie spotkają wilka?OBY.Więc czemu nie mają żyć normalnie?Skoro nawet nie ma ran,a oni już po prostu nie chcą dociekać czemu i nic nikomu nie jest,lepiej dać temu spokój.Z czasem zapomną i będzie lepiej,niech spróbują od dziś.Na pewno to będzie trudne,takie przeżycie...nie mal otarli się o śmierć,a jeden z nich widział,jak wilk omal nie zabił drugiego...ale skoro oboje są cali,Shon jest tylko ,,trochę'' obolały,to lepiej dać temu już spokój..
Poczekali tylko jeszcze,a Shon się pozbiera,a potem dopiero wyszli do szkoły.Szatyn nadal nie czuł się za dobrze,nie miał takiej władzy nad kończynami i czuł się osłabiony,oraz nadal strasznie obolały,ale było przynajmniej trochę lepiej niż rano,a nie mogli opuścić lekcji już pierwszego dnia,więc chłopak zmusił się do wstania i ogarnięcia,mimo że kosztowało go to wiele wysiłku i bólu,ale był bardziej wytrzymały niż zwykle i dał radę.
-To co Luke..dziś próbujemy przystąpić do drużyny?-zaczął temat po drodze Shon,na co Luke spojrzał na niego zszokowany jego pytaniem.Po takiej akcji,w której nie mal otarli się o śmierć i takich przeżyciach on myśli o rugby?!Poza tym jest cały obolały,po obrażeniach jakie zadał mu potwór,powinni iść do szpitala i na policje,nie do szkoły,a on chce jeszcze próbować dostać się do drużny?!A no tak..mieli zapomnieć i spróbować żyć normalnie.Shon właśnie próbuje..Ale nawet jeśli są przecież za słabi...Luke zamiast wyrazić swoją opinię o tym,jak bardzo odbiło Shon'owi skomentował to inaczej,bo przecież mieli już nie poruszać tematu wilka.
-Serio?Jesteś tego pewien?Przecież wiesz,że jesteśmy kiepscy...do tego źle się czujesz..-powiedział troskliwie,ponieważ nie dało się ukryć,że troszczył się o przyjaciela.Widział na własne oczy,jak omal nie zostaje rozerwany na strzępy...znają się od pierwszej klasy podstawówki,są dla siebie jak bracia.Ciężko by mu było stracić takiego przyjaciela,z którym dzieli wszystko.
-Wczoraj mówiłeś co innego.-odparł ponuro szatyn,nie zważając w ogóle na to,że ledwo przeżył,tak jakby miał to wszystko gdzieś.Ten ton nie spodobał się jego przyjacielowi,więc zatrzymał go na chodniku.
-Ale wczoraj to była inna sytuacja.Cholera Shon!Nie potrafię tak udawać,więc jak ty to robisz?Czy tobie odbiło?-westchnął patrząc na niego,jak chłopak to robił?Omal przeżył i już udaje,że wszystko w porządku,Luke nie miał takich obrażeń,a teraz boi się przez to własnego cienia i ma traumę do końca życia..-Nie potrafię tak..Ledwo uszliśmy z życiem,ty byłeś przekąską dla potwora,a ja drapakiem..jak ty to robisz?-spytał po chwili roztrzęsiony,nie mógł uwierzyć w to,że przyjaciel tak po prostu ma to gdzieś,kiedy on sam się po prostu przeraźliwie boi,nie potrafi wyjaśnić wiele sytuacji z tym związanych,więc jego strach się potęguje,a on?Tak po prostu ma to gdzieś i chce grać w rugby?!...
-Nie rozmyślam o tym tak,jak ty.-odparł spokojnie szatyn kładąc mu rękę na ramię,by go uspokoić.-Znasz przysłowie,że ,,człowiek nieświadomy jest zawsze szczęśliwy''?Dotąd nie wiedzieliśmy,że takie zwierze w ogóle istnieje i nasze jedyne problemy to była szkoła,teraz wiemy,że zagraża życiu wielu ludziom i jesteśmy przerażeni.Wolę uchować się w niewiedzy,nie rozmyślać o tym,nie dociekać dlaczego moje rany od tak zniknęły,skąd ta bestia się wzięła i dlaczego teraz o wiele lepiej słyszę,widzę i czuję zapachy,bo nie znając odpowiedzi,fakt jestem ciekawy,ale szczęśliwy.Wolę nie znać tej prawdy,skoro jest taka przerażająca,rozumiesz mnie?-spytał,próbując uspokoić przyjaciela,sam przeraźliwie się bał,ale chociaż próbował nie rozmyślać nad tym,co się stało,niż żyć w strachu.Nie chciał pozwolić,by takie wydarzenia wpłynęło na jakieś życie.Przeżyli.Powinni się cieszyć,a nie być przerażeni,że zaraz znowu coś się stanie,co ich prawie zabije.Szatyn pokiwał tylko głową na znak,że rozumie i wziął głęboki oddech,by się uspokoić,co mu wcale za wiele nie pomogło,ale tak jak Shon próbował już o tym nie myśleć i nie poruszać tego tematu.Oboje już spokojnie szli w stronę szkoły,jednak nie panowała między nimi taka atmosfera jak zawsze.Nie śmiali się,nie gadali o bzdurach,czy nawet nie zamartwiali tak szkołą,oboje szli przerażeni,tylko po prostu jeden potrafił to lepiej maskować,a drugi gorzej.Gdy weszli do szkoły akurat zadzwonił dzwonek na lekcje,co bardzo niekorzystnie wpłynęło na Shona,ponieważ ucierpiał na tym jego wrażliwy słuch,wysoki dźwięk dzwonka obijał się o bębenki chłopaka,jakby chciał je przebić,czuł straszliwe mocne kłucie w uchu,jakby zaraz bębenek miał zostać rozerwany.Zaczął krzyczeć głośno z bólu i zatkał sobie mocno uszy,przymykając oczy i zaciskając mocno zęby,osunął się pomału o szafki na podłogę.Ta męczarnie trwała trzy niekończące się minuty i chłopak czuł,jakby właśnie stracił słuch,był otępiały i oszołomiony,jakby właśnie zjadł jakiś proszek nasenny.Oczywiście nie zabrakło widzów całego zdarzenia,czyli uczniów,którzy zszokowani przyglądali się jego zachowaniu,jednak nie byli na tyle inteligentni,by pomóc,tylko niektórzy nawet się śmiali.Luke przyglądał się temu wszystkiemu również zszokowany,jak ma zapomnieć o tym wieczorze,skoro efekty jego nadal oddziałują na Shona,najgorsze jest to,że nawet nie wiadomo czemu,ale Luke mimo wszystko musiał pomóc przyjacielowi,więc gdy dzwonek przestał dzwonić pomógł mu wstać i wziął jego rękę za barki i szyję,by pomóc mu przejść w cichsze miejsce.
-Onn..ma bardzo wrażliwe bębenki.Zaprowadzę go do higienistki.-wyjaśnił szybko Luke,na byle co,by uczniowie przestali się im przyglądać i śmiać.Mimo,że okrutny dzwonek przestał dzwonić Shon nadal nie mógł znieść tego hałasu gadających ze sobą uczniów,do tego wszystkie dźwięki odbijały się echem po całych ścianach szkoły,co wprawiało chłopaka w większe otępienie i bezsilność,nie wiedział nawet co robi i czy właśnie idzie o własnych siłach,czy przyjaciel już go po prostu ciągnie,widział niewyraźne zamazy i słyszał tylko różne mieszane dźwięki odbijające się wszędzie echem po szkole i po jego głowie,nie kontrolował tej mieszanki,do tego te wszystkie zapachy mieszające się ze sobą,nie potrafił dokładnie ustalić co to za zapachy i skąd dokładnie są,bo wszystko tak mieszało mu się w głowie.Uspokoił się dopiero 20 minut po tym,jak Luke zaprowadził go do komórki sprzątacza,na mopy i miotły,bo panował tam spokój i cisza,a na korytarzu również ucichły głosy,bo zaczęła się lekcja.Teraz mógł dokładnie wybadać,co dzieje się w danej sali,ale zapachy wciąż mu się ze sobą mieszały,co przyprawiało go o mdłości.
-Stary już ci lepiej?-spytał go troskliwie przyjaciel,na co Shon tylko pokiwał głową oddychając głęboko po takim ataku.-Nadal tak dobrze słyszysz?Czemu te twoje zmieszanie się zmysłów nie mija?-spytał,nie mogąc tego zrozumieć.Dobra,może zapomnieć o całym zdarzeniu,może i o tym,że zmysły przyjaciela były rano dużo ostrzejsze,ale czemu tak długo to trwa?Oboje sądzili,że to jakieś otępienie po ataku,że mózg nie reaguje jeszcze dobrze i wyostrza wszystko.O co chodzi?Co się tu dzieje?!Pytaniom nie było końca,jak można tak łatwo o tym zapomnieć?!
-Nie wiem stary..ale mieliśmy o tym nie gadać.-powiedział cicho szatyn próbując wyrównać swój oddech,co nie było łatwe,bo wszystkie zapachy jakie czuł mu w tym przeszkadzały.
-Jak mam do cholery o tym nie gadać,skoro omal na korytarzu przez to zemdlałeś?!-uniósł się Luke.To nie było normalne i on ma tak po prostu to zignorować i zapomnieć?!Czy każdy normalny człowiek tak by zareagował?!-To nie jest normalne,nie rozumiesz?To co się z tobą dzieje!
-Przestań!Mieliśmy zamknąć tą sprawę!
-Jak mam o tym nie gadać,skoro to się dzieje cały czas!Jak mam zapomnieć,skoro ciągle masz jakieś odpały i każesz mi szeptać,bo masz wrażliwszy słuch niż zwykle!Jak?!TO NIE JEST NORMALNE!
-Luke,rozumiem!Ale tłumaczyłem ci to już,nie chcę o tym myśleć,rozumiesz?!Nie chcę,boję się!-zaczęli po sobie krzyczeć,Luke nie mógł tak łatwo zapomnieć tej nocy,a Shon tym bardziej mu wcale w tym nie pomagał,za to drugi szatyn chciał zapomnieć i przychodziło mu to łatwiej,bo po prostu się bał pomyśleć,co się z nim dzieje.
-A ja się nie boję?!Jakaś krwiożerca bestia lata sobie po okolicy,wczoraj omal nas nie zabiła,z czego ty jak widać wyszedłeś bez szwanku do tego z jakimiś...,,supermocami'',czy to ma według ciebie jakiś sens?!?-krzyknął Luke,lekko spanikowany,ale też zły na kolegę,że nie potrafi go zrozumieć.Przecież sam był przerażony!I właśnie przez to nie potrafił o tym myśleć,nie potrafił przestać myśleć jakie niebezpieczeństwo na nich czyha.
-Wiesz co,mam to wszystko gdzieś!Chcę żyć normalnie,nie musząc się codziennie obawiać,że coś mnie zabije,albo że ze mną jest coś nie tak,już wystarczy,że w szkole sobie nie radzimy!Mam swoje priorytety i teraz jest nim dostanie się do szkolnej drużyny,a nie chowanie się przed wilkiem i czekanie na śmierć!-krzyknął zły,mając już dość zamartwiania się i marudzenia przyjaciela i zostawiając go samego wyszedł ze schowka i poszedł prosto na lekcje.Luke nie był zadowolony z decyzji podejmowanych przez chłopaka i zlewania sytuacji,poza tym zauważył,że Shon stał się agresywniejszy ii bardziej nerwowy,ale to może tylko z powodu stresu i obaw przed bestią,każdy reaguje inaczej.Shon jak widać próbuje ukryć strach i o tym nie myśleć,co mu marnie wychodzi i zaczyna się z obawy wyżywać na innych,ale Luke'owi cały czas to nie pasowało.Niech się po prostu przyzna,że też przeraźliwie się boi i chce coś z tym zrobić,to razem coś wymyślą,a nie od tak zapomnieć.Przecież to nierealne i to gorsze wyjście z sytuacji!Drugi szatyn po chwilach rozmyśleń również postanowił wrócić do klasy.
Shon bardzo męczył się na wszystkich lekcjach i za każdym razem,gdy zadzwonił dzwonek,różne przemieszczające się zapachy przybierały go o mdłości,nauczyciele za głośno mówili,słyszał każdy najcichszy szept w klasie,każdy oddech ucznia przebywającego z nim w klasie,bądź przemieszczającego się obok na korytarzu,każde bicie serca,które słyszał tak głośno jakby ktoś grał na bębnach równą,ciągłą,niekończącą się melodię,słyszał najmniejsze drganie wyciszonego telefonu,gdy ktoś dzwonił do jednego z uczniów na lekcji,ale tego było tyle,że wszystko mu się mieszało,więc nie potrafił określić skąd dochodzą różne dźwięki,ale słyszał wszystko.Dla niektórych może by to była fajna umiejętność.Podsłuchiwać mamę,by dowiedzieć się jaki prezent ci kupi,nauczyciela,który sprawdza twój sprawdzian i daje ocenę,dziewczynę,bądź chłopaka,który/a ci się podoba,by dowiedzieć się,co o tobie myśli,ale wiąże się też z tym odpowiedzialność i akurat dla takiego Shona to było uciążliwe,skoro wszystkie dźwięki i zapachy mu się mieszały.Jednak nie tylko to się w nim zmieniło.Luke miał racje,był jakby agresywniejszy?Silniejszy,zwinniejszy,szybszy?Czego dowiódł na eliminacjach do zespołu rugby,pierwszy raz udało mu się rzucić do bramki i to w jakim stylu!Przebijał wszystkich zawodników i odpychał barkami,tak,że wywracali się i nie potrafili wstać,albo robili sobie krzywdę,był najszybszy z zawodników,zadziwiająco szybki i bardzo silny,jak i też zwinny,nikt nigdy nie podejrzewał,że Shon,szkolny kozioł ofiarny może taki być!Luke też przyszedł na te eliminacje,ale tylko,żeby popatrzeć,bo był tak wtrząśnięty po tym ataku,że nie dałby rady grać i odebrało mu to pewność siebie,zdecydował,że musi jeszcze dziś poćwiczyć,ale również był w szoku,gdy zobaczył co Shon wyczynia na boisku.Trener od razu go przyjął do głównego ataku,sam się sobie dziwiąc,bo przecież to Shon!Ile razy już próbował się dostać i sam zawsze dostawał..a tu proszę,jaka miła niespodzianka i zrobił to sam!Bez pomocy Rydiana,czy kogokolwiek.Udowodnił sobie,że potrafi!Właśnie,propo Rydiana...chłopak schodząc z boiska po eliminacjach zauważył go siedzącego na ławce.Jednak żyje,ale co się wczoraj stało z nim takiego?Postanowił do niego podejść,żeby z nim pogadać,ale nic nie udało mu się wskórać,ponieważ brunet był panicznie przerażony od wczorajszego ataku,co go kompletnie paraliżowało,jego koledzy powiedzieli,że zachowywał się dzisiaj jak zombie.Nic nie mówił,tylko patrzył przed siebie z tym lękiem w oczach i cały dzień miał nierówny oddech,jakby panicznie się bał,że ten potwór też tu przyjdzie,więc szatyn nie mógł nic z nim wskórać,ale chciał mu pomóc.
-Słuchaj Rydian,wiem,że mi nie odpowiesz,ale mnie słyszysz.Wiem,że to trudne,ale spróbuj nie myśleć o tym,co się działo.I nie mów nic nikomu,ja dziś pójdę do lasu,by to sprawdzić i zbadać sprawę,wszystkiego się dowiem.-szepnął do niego,na co chłopak był tylko wstanie pokiwać głową,nie można ukryć,że jak widać przejście do drużyny wywołały w chłopaku odwagę i pewność siebie.Kiedy odchodził z boiska jego przyjaciel do niego podbiegł,spytać się po co rozmawiał z rugbystą,Shon był tak szczęśliwy,że dostał się do drużyny,że nie potrafił gniewać się na przyjaciela.
-Rydian kompletnie nie łapie kontaktu ze Światem,jest tak przerażony,że aż sparaliżowany ze strachu,nie może mówić,boi się poruszyć..-opowiedział mu nastolatek idąc powoli już z Luke'iem w stronę domu.
-No to tak jak my,dziwne,że my to znosimy lepiej,skoro Rydian uciekł,a to MY prawie zginęliśmy.-zastanawiał się głośno Luke.Shon nic mu na to nie odpowiedział,szatyn wiedzieł jakie jest zdanie Shona na ten temat.Zapomnieć.Jednak chłopak po dłuższych rozmyśleniach przerwał chwilę ciszy,musiał coś powiedzieć przyjacielowi,chociaż wiedział,że mu się to nie spodoba.
-Zamierzam tam dzisiaj wrócić i dowiedzieć się,co to było.-powiedział,nie patrząc na niego.
-Że co?Odbiło ci?!-Luke od razu się uniósł,przecież on rozum postradał!Mógł zginąć i jeszcze tam wraca po dokładkę?!-Słuchaj,raz ci się udało ujść z życiem przez przypadek,nie kuś losu!
-Musimy to sprawdzić!Ta bestia zagraża ludziom!-chłopak stawiał na swoim.
-My?!Jak to ,,my''?!No właśnie,czyli nam też!Chyba cię powaliło,nie namówisz mnie,bym ryzykował życie,by dowiedzieć się,co nas omal nie zabiło i pewnie zrobi to znowu,gdy tam wrócimy,ale już nie będziemy mieli tyle szczęścia.Sam mówiłeś,że trzeba zapomnieć!-Luke pod żadnym pozorem nie chciał tam iść i za nic nie dałby się przekupić przyjacielowi,mimo,że to jego brat,tym razem się na to nie pisze.Od wczorajszego wieczoru boi się panicznie tego lasu,przez mutanta,który tam żyje i nie zamierza do niego wracać.-Tak nagle się zrobiłeś taki odważny i pewny siebie,myślisz,że jak się dostałeś do drużyny to możesz góry przenosić?-zakpił chłopak,próbując mu też tym samym odradzić pójście.
-Cholera Luke,mówiłem,ale nie chcę,by były kolejne ofiary,przecież...-tłumaczył,ale po chwili przerwał słysząc ostatnie słowa przyjaciela i zastanawiając się nad nimi.-Czy ty jesteś zazdrosny?-spytał oburzony,bo tak brzmiała jego wypowiedź.Jakby zazdrościł kumplowi,że udało się mu o własnych siłach dojść do drużyny,a nie przekrętem,tak jak chciał Luke.
-Że ja?Niby czego miałbym ci zazdrościć,idioto próbuje cię ratować!Po lesie biega wielki,czarny mutant,a ty mu się szykujesz pod zęby!-szatyna uraziły podejrzenia przyjaciela,jak on mógł pomyśleć,że Luke mu zazdrości,kiedy próbował go chronić,by go nie stracić..Od czasu tego ataku nocnego,nie tylko stał się bardziej pewny siebie i uzyskał te wszystkie supermoce,ale i stał się bardzo arogancki..
-Wiesz co,nie spodziewałem się tego po tobie..-odpowiedział tylko i skręcił w boczną ulicę,by iść inną drogą do domu,bez Luke'a,był całkowicie omamiony swoją siłą i przewagą,nie chciał w ogóle słuchać chłopaka.
-A ja nie spodziewałem się,że będzie z ciebie taki bezmyślny dupek!-zawołał za nim zły Luke i poszedł przed siebie,ignorując już go.Jak on mógł go o takie coś osądzać,kiedy jeszcze on chce go chronić?!Nigdy mu niczego nie zazdrościł,nawet gdy Shon był w czymś lepszy od Luke'a,zawsze z całej siły go popierał i cieszył się razem z nim.Jak brat.A dziś?Kompletnie mu odbiło..co się z nim dzieje?...
Ale tak jak Shon obiecał,tak też nie zważając na słowa przyjaciela wrócił do tego lasu.Na początku opętał go strach i sparaliżował na kilkanaście minut,bo chłopak przypomniał sobie przerażające chwile,w których otarł się o śmierć.Ale szedł dalej.Rozpoznawał każde drzewo,obok którego wczoraj przeszli,a może to ten znajomy,ludzki zapach,który tak szczelnie trzymał się drzew?Wszystko widział tak wyraźnie,słońce delikatnie prześwitujące między koronami liści,słyszał każdy najmniejszy szum wiatru,każde trzeszczenie gałązek pod sobą,ćwierkanie ptaków,nawet tych w głębi lasu,tupot myszy polnej,gdzieś pod ziemią i jej oddech!Widział wszystko tak przejrzyście,widział każdą najmniejszą mróweczkę podróżującą po korze pnia,delikatne kropelki rosy na trawie,każde małe żabki maskujące się w mchu.To było niesamowite.Jakby wkroczył do magicznej krainy,na początku czuje się strach i obawę przed tym,co się zobaczy,a potem przygląda się z fascynacją światu.Mimo wczorajszych wydarzeń tu o dziwo czuł się...dobrze.Jak w..domu?Ironią jest to,że nawet bezpiecznie!Udało mu się w końcu dojść na miejsce wczorajszej katastrofy,na liściach przed nim rozpoznał swoją krew,od razu się wzdrygł na jej widok i odsunął kawałek,bo mimo tego pięknego miejsca,nadal miał traumę po wczorajszym ataku.Nadal nie opracował planu,jak ma to wszystko w ogóle rozegrać.Przyszedł dowiedzieć się,co tu się dokładnie stało,skąd się wziął potwór i dlaczego ich zaatakował,a potem uciekł widząc światło.Przecież potwór mu sam tego nie powie,a nawet nie chce go spotkać nawet jeśli.Może najlepiej zadzwonić po policję?No ale Luke miał rację,co im powie?Uznają,że mu odbiło,chociaż na trawie jest jego krew..To dowód,że może mieć racje,nie mocny,ale zawsze dowód.Czy powinien sam poszukać tego potwora?Ale na co mu on?Jedynie może,by mu się bliżej przyznać.Jego przemyślenia niestety przerwał jakiś ruch i chłopak,gdy się odwrócił.bo usłyszał kogoś za sobą i z resztą też poczuł,zobaczył dorosłego mężczyznę,półnagiego,paradował tylko w krótkich spodenkach.Zjawił się znikąd,ale widać było po jego mięśniach na torsie,że musi być bardzo wysportowany,jednak wyglądał dość młodo,może na dwadzieścia parę lat..
-Ładna pogoda,prawda?-odezwał się grubym głosem,jak gdyby nigdy nic,gdyby to było normalne,że mężczyźni pojawiają się znikąd w samym spodniach i biegają tak po lesie.Chłopak nieco przestraszony i mocno zdezorientowany odsunął się trzy kroki do tyłu,na co mężczyzna zaśmiał się pod nosem.-Wszystko jest takie przejrzyste,co?Różne zapachy wiszą w powietrzu,kolory wirują mieszając się ze sobą,w oddali słychać ptaki..-mówił i to mówił to w taki sposób,jakby wiedział o dziwnych,nowych zdolnościach chłopaka,co przeraziło go nieco.
-Kim jesteś?-spytał,nie wiedząc jak ma skomentować tą dziwną sytuację.
-Pytanie powinno brzmieć,kim TY jesteś...A jesteś wilkołakiem.